WYDARZENIA
Ślubna ceremonia w królewskim wydaniu stała się głośnym wydarzeniem. Z pewnością, jak większość okazji towarzyskich uświetnionych obecnością pięknych i możnych tego świata…Ale odłóżmy na bok oczywisty aspekt „pożywki dla mediów”.
Przyznam się, że z wielką przyjemnością obejrzałam ceremonię ślubną Harrego i Meghan. Może dlatego, że synowie Diany są mi w jakimś sensie bliscy, poprzez pamięć o ich mamie. Kiedy zginęła, byłam wtedy w Londynie i widziałam morze kwiatów i łez, złożonych i wylanych przez zwykłych ludzi, którzy w ten sposób czcili jej pamięć. Jest to również jedyna dynastia królewska, o której wiem stosunkowo więcej, niż o pozostałych…czyżby była tą najbardziej popularną w Europie?
Wracając do wątku, podziwiałam szlachetne, historyczne wnętrza Windsoru, w tym szczególnym dniu pięknie zdobione bujnie kwitnącymi na biało kwiatami. Paradę fantazyjnych, damskich kapeluszy, które zgodnie z królewskim protokołem są niezbędne podczas uroczystości i obu braci, Harrego i Williama, w paradnych mundurach…
Panna młoda wyglądała zjawiskowo w gładkiej i prostej, choć doskonale skrojonej sukni. Jedyną ozdobą był delikatny, długi welon wyszywany wokół kwiatami i tiara, specjalnie na tę okazję pożyczona przyszłej żonie wnuka przez samą królową Elżbietę. Kwiaty do bukietu własnoręcznie zebrał Harry… Suknia zaś powstała w renomowanej pracowni samego Givenchy, o którym pisałam TUTAJ w jednym ze swoich wpisów.
Żona Harrego, Meghan Marcle, jest Amerykanką o afro-amerykańskich korzeniach. Podczas uroczystości kazanie wygłosił duchowny z kościoła Baptystów w Chicago. Był niezwykle żywiołowy i pełen emocji. To tylko jedna z różnic kulturowych, jakie wniosła ze sobą Meghan do rodziny królewskiej. Dla tradycyjnych i powściągliwych Anglików z wyższych sfer, patrząc na ich zdumione twarze, charakter jego wystąpienia wydał się szokujący.
Czy Meghan, jako żywiołowa Amerykanka, odnajdzie się i będzie szczęśliwa, pomimo sztywnego gorsetu królewskiego protokołu? Kilka lat temu żona Williama Kate, również stanęła przed podobnym wyzwaniem. Patrząc na nią dzisiaj nie widzę już jednak dawnej, spontanicznej i roześmianej Kate…
A oto ślub po królewsku w oku obiektywu:
Z pozdrowieniami